- Bartek jestem. - rzucił lekko się uśmiechając.
- Gabi. - odwzajemniłam uśmiech.
siedzieliśmy w tej restauracji chyba z dwie godziny i nagle Roman z mamą musieli gdzieś iść. Roman zapłacił rachunek, a mama podeszła do mnie i dała mi stówę, i z uśmiechem szepnęła mi na ucho " tu masz na wieczór, cześć". pożegnałam się z nią i z Romanem. nawet był do przyjęcia.
- co robisz wieczorem? - zapytał brązowooki.
- nie wiem, nie mam planów jeszcze. - rzuciłam, udając obojętną.
- no, bo ja i moja ekipa wybieramy się na imprezę do tego nowo otwartego klubu. - powiedział. - wybierzesz się z nami?
- w sumie, to i tak nie mam nic innego go roboty więc mogę iść. - odrzekłam. spojrzałam na telefon, dochodziła 19. - idziemy jeszcze do mnie, bo ja się muszę wykąpać, przebrać i ogarnąć.
- no okej, ale później idziemy do mnie.
tak więc zrobiliśmy. udaliśmy się najpierw do mnie do domu. wykąpałam się, pomalowałam, ubrałam na siebie czarne leginsy, błękitną tunikę i czarne szpilki.
- ślicznie wyglądasz - rzucił. - z resztą jak zawsze.
- jak zawsze? - zapytałam zdziwiona.
- no, bo nie raz Cię widziałem, czy to w supermarkecie, czy jak szedłem do szkoły. po prostu ty od razu rzucałaś mi się w oczy. - zaśmiał się lekko.
- aha. - powiedziałam, nie wiedząc co dalej powiedzieć.
- no to idziemy, mała. - rzucił.
teraz udaliśmy się do niego. okazało się, że nie mieszka daleko. tylko dwie ulice ode mnie. Bartek się wykąpał, przebrał i ruszyliśmy w stronę klubu. przed klubem już czekała na nas ekipa Bartka. dziewczyny nawet całkiem spoko, chłopacy całkiem nieźli. weszliśmy do dyskoteki, usiedliśmy w boksie, zamówiliśmy po drinku. nagle moim oczom ukazali się Mateusz, Gabi i Patryk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz