niedziela, 19 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ XLV

SYLWESTER

 godzina 16:14. stoję, trzymam w ręku papierosa, czekam na resztę, bo przecież trzeba iść do supermarketu po prowiant.  po chwili zauważyłam ich sylwetki wyłaniające się zza rogu. 
- no cześć kochanie. - przywitał się Łukasz i dał mi buziaka - przepraszam, że tak długo ale mama zajmowała łazienkę, a ja też się musiałem wykąpać, a oni na mnie czekali.
- dobra już się nie tłumacz... - syknęłam. 
- przepraszam. - wypowiedział mi do ucha. 
- przepraszamy! - krzyknęli wszyscy z uśmiechami na mordkach.
- dobrze, nie gniewam się! - zaśmiałam się.
weszliśmy w końcu do sklepu. każdy poszedł w innym kierunku z koszykiem w ręce. spotkaliśmy się przy kasie. nie zwracaliśmy uwagi, na to co kto ma w koszyku. doszliśmy do domu Łukasza. pokonaliśmy schody i od razu poszliśmy do kuchni, żeby położyć wszystkie siatki na stół, aby zobaczyć kto co kupił.
- Aga wypakowuj. - rzuciłam. ona od razu zabrała się do roboty. obserwowaliśmy co wyciąga z reklamówki.
- no to ja mam tak: flaszkę, znaczy się litra. - zaczęła wymieniać. - paczkę fajek, chipsy, colę i pizzę.
- ja mam to samo. - powiedziałam.
- ja też. - rzucił Bartek.
- nie chcę nic mówić, ale ja mam to samo, oprócz pizzy. - rzucił Łukasz.
- yyy... - jęknęła Gabi.
- tylko nie mów, że masz to samo. - powiedziałam z nadzieją.
- no właśnie w tym problem, że...  mam... - wydukała. wszyscy się zaśmialiśmy. no to mamy zgodność. co to zakupów. od razu zrobiliśmy, to co należy. wzięliśmy kieliszki, puściliśmy muzykę, podgrzaliśmy pizzę i zaczęliśmy się bawić. dwie flaszki poszły, w mgnieniu oka. północ zrobiła się strasznie szybko. dziesięć minut przed północą wyszliśmy na dwór z szampanami w rękach (szampany kupiła nam Łukasza mama). Łukasz przed blokiem ma boisko. pełno było tam ludzi, znaczy się całe osiedle, same znajome twarze. nagle jakoś tak dziwnie się rozjaśniło.
- no, to wszystkiego najlepszego kochani! - rzuciłam trykając się z każdym szampanem.
- wszystkiego najlepszego kochanie. - podszedł do mnie Łukasz i zamknął usta w namiętnym pocałunku.

sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ XLIV

byłam trochę wcześniej niż wszyscy. na klatce schodowej minęłam się z " teściową ", przywitałyśmy się i ja poszłam na górę, a ona do sklepu. weszłam do Jego domu, jak do siebie.
- no cześć. - rzuciłam.
- o, cześć. - przywitał mnie buziakiem.
usiadłam na łóżku i zaczęłam oglądać jakiś denny program w tv. po jakiś 15 minutach przyszła Aga, Gabi i Bartek.
- no to możemy omawiać. - rzucił Łukasz.
wszyscy zgodnie się zgodzili.
- to gdzie robimy sylwka? - zapytałam.
- ja mam wolną chatę, bo mama wychodzi gdzieś z przyjaciółką. - powiedział Łukasz.
u Agi rodzice byli w domu, u Gabi też mama była. Bartka ojciec - Roman, jak by się dowiedział o imprezie, to by za ciekawie nie było. postanowiliśmy, że domówkę zrobimy u Łukasza. pozostał jeden problem - mama Łukasza.
- Łukasz Ty z mamą porozmawiaj, pozwoli Ci. - rzucił Bartek.
- nie. ja z nią nie gadam, bo się z nią pokłócę.  - powiedział. - Olka pójdziesz ty z nią pogadać, bo Ciebie lubi.
- jasne, jasne. - powiedziałam z drwiącą miną.
- no tak! ona mi o Tobie dzień w dzień napierdala. - Łukasz rzucił z uśmiechem.
- dobra, ja pójdę. - zgodziłam się. - ale flaszkę mi za to wisicie wszyscy. - powiedziałam wskazując na wszystkich palcem.
- okej, idź już! - wszyscy równo powiedzieli.
wyszłam z pokoju, zamknęłam za sobą drzwi. pani Ania, jak zwykle siedziała w kuchni.
- dzień dobry ponownie. - przywitałam się z uśmiechem jeszcze raz.
- a cześć Olka. siadaj, siadaj. - powitała mnie.
- bo wie pani... - zaczęłam. - mam, znaczy my wszyscy mamy, pewną sprawę do pani.
- przejdź do rzeczy... - pośpieszała mnie.
- no, bo niedługo sylwester i wie pani...
- Olka dalej! wiesz, że mnie możesz prosić o wszystko, jak wiem jak to pomogę. - rzuciła z przyjaznym uśmiechem.
- no, bo ja mam taką prośbę, żebyśmy mogli sobie urządzić tutaj sylwestra. ja wiem, że się pani nie zgodzi. nie potrzebie zawracałam pani tyłek. - wykrztusiłam z siebie i wstałam z miejsca.
- siadaj młoda. - powiedziała, prawie rozkazując. - kto powiedział, że ja się nie zgodzę. pierwsze pytanie. ilu was tu będzie?
- no ja, Gabi, Aga i Bartek. - wyjaśniłam.
- w takim razie, możecie. - powiedziała, ja rzuciłam się na nią z uściskami. - tylko bez wariacji i policji.
- obiecuję, że będziemy grzeczni. - powiedziałam i pognałam do reszty.
wszyscy siedzieli w ciszy z minami grobowymi.
- nie zgodziła się nie? - zapytał Łukasz.
- mi się nie odmawia. - rzuciłam i usiadłam na łóżku.
wszyscy zaczęli mi dziękować. byliśmy tak uradowani, że moglibyśmy skakać do nieba.

środa, 25 lipca 2012

ROZDZIAŁ XLIII

rano wszyscy postanowiliśmy, że odwieziemy Patryka na lotnisko. wszyscy byli zapłakani i popuchnięci od płaczu. weszliśmy na lotnisko, i czekaliśmy na samolot Patryka. sekundy się śpieszyły jak nigdy. Aga stała cały czas przytulona do Patryka i nie chciała go puścić. na tablicy przeczytaliśmy, że Patyka samolot odlatuje za dziesięć minut. pożegnaliśmy się wszyscy i obiecaliśmy sobie, że nie zapomnimy o sobie, i że będziemy gadać na skajpaju. Aga cała zapłakana podeszła do niego ostatnia. Patryk wyszeptał jej coś na ucho. później patrzeliśmy tylko jak Patryk oddala się od nas. wyszliśmy z lotniska i pojechaliśmy do domu. ja i Aga poszłyśmy najpierw do sklepu po jakieś procenty, bo nie mogłyśmy poradzić sobie z tą całą sytuacją. wyszłyśmy ze sklepu ze 0,7 blosa i 6 piwami. coś czułam że ten dzień będzie długi. weszłyśmy do domu. mama siedziała w kuchni. oczywiście musiałam jej wytłumaczyć dlaczego byłyśmy na lotnisku i dlaczego mamy tyle alkoholu ze sobą. mama wszystko zrozumiała i wyszła do Romana. my usiadłyśmy u mnie na łóżku, a z głośników leciał Onar - " ja bym oszalał. ". była godzina 13, a my już ledwo mogłyśmy chodzić. po jutrze Boże Narodzenie. miejmy nadzieję, że chociaż w święta się nic takiego nie wydarzy, bo ja już mam dosyć.
wypiłyśmy wszystko do dna i poszłyśmy spać. obudziłyśmy się na następny dzień. mama już cos pichciła w kuchni. ja nie miałam na nic ochoty. Aga pomknęła do domu, bo głowa ją bolała.

BOŻE NARODZENIE.
rano wstałam, spojrzałam przez okno - biaaało. jakieś zapachy pałętają się po domu. mama oznajmiła mi, że Roman z Bartkiem przychodzą na wigilię. do kolacji jakoś czas zleciał na pomaganiu mamie. przynajmniej nie myślałam o wszystkich przeciwnościach losu tego roku. przyszedł Roman z Bartkiem, obładowani prezentami. mama też coś tam kupiła. ja z tego zamieszania zapomniałam o prezentach! przyszedł czas na połamanie opłatka.
- wszystkiego najlepszego młoda. - rzucił Bartek łamiąc mi opłatek. - dużo miłości i czego tam chcesz.
- dzięki, wzajemnie. stary. - rzuciłam z uśmiechem.
złożyliśmy sobie wszyscy życzenia.wieczór nam tak jakoś zleciał. co po chwilę odbierałam sms'y z życzeniami świątecznymi. nawet Mateusz mi złożył. byłam zaskoczona.
rano wstałam wyjątkowo wypoczęta. później mi się przypomniało, że przecież za tydzień sylwester. napisałam do lasek i do Łukasza. umówiliśmy się na 14 u Łukasza w domu. uszykowałam się i wyszłam do niego.

niedziela, 15 lipca 2012

ROZDZIAŁ XLII

po jakiś trzech minutach rozległy się krzyki. słychać było tylko Gabryśkę. wbiegłam do pokoju.
- co jest kurwa? - zapytałam lekko wkurzona na nie.
- to się kurwa nazywa przyjaźnią? to? - krzyczała nadal Gabi, pokazując na siedzącą Agę. - kurwa zakochała się w mojej ' byłej ' miłości i teraz mi wpiera, że ona tego nie chciała i bla bla. kurwa rzygać już mi chce tobą!
- weź się ogarnij. - powiedziała spokojnym tonem Aga.  - najpierw nam mówisz, że go już nie kochasz, teraz jakieś szopki odstawiasz. chciałam Ci to spokojnie wytłumaczyć, ale oczywiście ty musiałaś się wydzierać. to nie jest moja wina, że ja się zakochałam akurat w nim.
- no nie! - krzyknęła ponownie. - ja pierdole, ja tu nie wytrzymam, wychodzę. - wybiegła z mieszkania jak opętana. próbowałam ją zatrzymać. na marnę. później do Agi zadzwonił Patryk, że muszą się natychmiast zobaczyć. Aga się ogarnęła i poszła, później miała wpaść do mnie. ja zadzwoniłam na Gabi, żeby się dowiedzieć jak się czuje i w ogóle. oczywiście - nie odebrała telefonu. norma, jak jest jej źle.  po jakiś dwóch godzinach przyszła do mnie Aga, cała zapłakana.
- co jest? - zapytałam.
-bo... - nie mogła wypowiedzieć słowa. - ... bo Patryk, wyjeżdża.
- jak wyjeżdża? na ile? - dopytywałam.
- no normalnie... - szlochała.
- na ile? pytam.
- na zawsze... - rozpłakała się totalnie.
- co kurwa? jak? gdzie? po co? - pytałam zszokowana.
- no do swoich rodziców, będzie tam z nimi mieszkał, wyjeżdża już jutro.
- no to fajnie, że mi powiedział... - powiedziałam i od razu sięgnęłam po telefon i do niego zadzwoniłam. zjechałam go od najgorszych, bo nie powiedział swojej " byłej " najlepszej przyjaciółce że wyjeżdża na zawsze. zaprosił mnie i Agę na piwo. oczywiście poszłyśmy. przywitałam się z nim jak zawsze i zaczęliśmy rozmawiać, zapewniał nas że będzie przylatywać na ferie i na wakacje. Aga cieszyła się ostatnimi chwilami z nim. za to Gabi była w totalnej rozsypce, na szczęście był przy niej Bartek.

niedziela, 8 lipca 2012

ROZDZIAŁ XLI

nagle na basen weszła Aga. podeszła do Partyka i zaczęli się kłócić. nie słyszałam o co chodzi, bo byli za daleko. ratownik wyprosił ich z basenu.wyszli na zewnątrz. później dwie godziny na basenie minęły jak minuta. wyszliśmy z budynku, mnie męczyła myśl, o co Aga się kłóciła z Patrykiem. zadzwoniłam do niej. umówiłyśmy się na wieczór, ma do mnie wpaść. pognaliśmy szybko do Łukasza, bo zaczął padać śnieg. Gabi z Bartkiem się zwinęli, nie wiem gdzie. ja siedziałam z Łukaszem i jego mamą. rozmawialiśmy o świętach Bożego Narodzenia. zupełnie zapomniałam, że za dwa tygodnie gwiazdka.
 muszę wymyślić jakieś prezenty... nagle zrobiła się 19 i dzwoniła 
do mnie Aga, że już do mnie jedzie.pożegnałam się z Łukaszem i z ' teściową. '. pod blokiem spotkałam Agę.
- no cześć. - przywitałam się.
- heej. - rzuciła. 
- idziemy na górę, bo zimno. - powiedziałam i poszłyśmy na górę. mama siedziała z Romanem. udałyśmy się do mojego pokoju. 
- kurde, ale jeszcze do sklepu by trzeba było iść... - rzuciłam.
- no wiesz... - powiedziała Aga, wyciągając coś z torebki. - z pustymi rękami nie przychodzę. 
- no to gitara - zaśmiałyśmy się. - ej, a tak w sumie, to o co poszło dzisiaj na basenie? - zapytałam.
- ale chodzi ci o Patryka? 
- no raczej... 
- no, bo to jest tak, że my jesteśmy przyjaciółmi, ale... - przerwała.
- alee... co? - dopytywałam.
- on mi się coraz bardziej podobać. i jestem zazdrosna o jakieś laski, ja muszę wiedzieć gdzie idzie, z kim idzie, po co i takie rzeczy. rozumiesz? 
- no rozumiem... - potwierdziłam. - no to bomba... dałaś czadu.
- ja wiem, że nie powinnam, bo Gabi... no ale ja nic na to nie poradzę. - powiedziała do mnie ze łzami w oczach.
- no, to będziesz musiała z nią pogadać... 
- wiem, wiem... 
- to ja po nią zadzwonię... - powiedziałam i wyciągłam telefon z kieszeni. Aga krzyczała że mam tego nie robić, ale ja czułam, że ona musi to wiedzieć. najwyżej będzie kłótnia. nie możemy jej okłamywać... powiedziałam jej, że chodzi o Patryka. rozłączyła się. nie minęły nawet 3 minuty, ja już miałam dzwonek do drzwi.
- o co chodzi? - wparowała jak oparzona. 
- Aga ci to wyjaśni...- powiedziałam i wyszłam z pokoju, żeby one mogły porozmawiać. 

środa, 4 lipca 2012

ROZDZIAŁ XL

było już po wszystkim. ze zmęczenia  opadliśmy obydwaj na czystą pościel i zaczęliśmy oddychać coraz spokojniej. nagle do Łukasza zadzwonił telefon. to był Bartek, że mamy mu otworzyć drzwi. zaczęliśmy się miotać i szybko ubierać. Łukasz otworzył mu drzwi.
- no siema młoda. - przywitał się jak zwykle.
- cześć, stary. - zaśmialiśmy się. 
- a ty co tu robisz, tak wcześnie rano? - zapytał. spojrzałam na zegarek: 13:02.
- ale też mi rano... 
- dobra mniejsza, - powiedział. - Łukasz daj mi coś do picia. 
- już idę. 
Łukasz poszedł do kuchni. za Bartek wypytywał mnie o Łukasza, on już wiedział, że jestem z Łukaszem, oczywiście od Gabi. Łukasz wszedł do pokoju. Bartek od razu pogratulował nam związku. Łukasz usiadł koło mnie i mocno przytulił, podziękował Bartkowi za gratulacje. 
- ja wiedziałem, że między wami coś jest. - zaśmiał się Bartek.
- no dzięki... - zaśmiałam się pod nosem. 
siedziałam tak z nimi do 18. później już musiałam lecieć, bo przecież szkoła, na następny dzień zdaję angielski. pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. oczywiście nikogo nie było, znalazłam tylko kartkę w kuchni " kochanie ja jestem u Romana, tu masz 50 zł kup sobie coś do jedzenia. kocham cię - mama. ". wykąpałam się i poszłam spać. rano standardowa pobudka - sms od Łukasza. pognałam do szkoły, by posiedzieć tam osiem godzin, plus zdawanie z angielskiego. jakoś dałam radę i zdałam angielski... później od razu poszłam do Łukasza, gdzie czekał już tam Bartek i Gabi. powiedzieli, że idziemy na basen, ale ja miała złe przeczucia. 
doszliśmy na basen. oczywiście przeczucia mnie nie zmyliły. przy kasie stał Mateusz z tą swoją Kaśką i Patryk też z jakąś dupą. 
- cześć, - rzucił Patryk.
-  siema. - rzuciłam i odwróciłam się w stronę przyjaciół. później weszliśmy na basen. już zaczynaliśmy się dobrze bawić, gdy nagle... 

niedziela, 1 lipca 2012

ROZDZIAŁ XXXIX

" no cześć:* już wstaje. do szkoły idę dzisiaj. " - odpisałam. ogarnęłam się w miarę, w międzyczasie pisałam z Łukaszem. wyruszyłam do szkoły, gdzie okazało się, że na koniec semestru z 3 przedmiotów wychodzi mi jedynka. ' oo nie! trzeba się wziąć.' - pomyślałam. przesiedziałam w szkole siedem godzin i pomknęłam do domu, odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i pouczyłam się na matematykę, bo jutro mam zdawać jakiś sprawdzian. około 18 zadzwonił do mnie Łukasz czy wpadnę na piwo do niego. powiedziałam mu ze mogę iść, ale jak po mnie wyjdzie. ogarnęłam się i wyszłam z domu. po jakiejś minucie drogi już zauważyłam Łukasza.
- no cześć. - rzuciłam.
- siema, siema. - odpowiedział. - mama się za Tobą stęskniła. - zaśmiał się.
- to fajnie. - uśmiechnęłam się.
- idziemy, bo zimno. - jęknął.
całą drogę do jego domu przegadaliśmy o głupotach. wdrapaliśmy się na to czwarte piętro. weszliśmy do środka.
- mamooo! - krzyknął Łukasz. - patrz kogo Ci prowadzę.
- ooo! - powiedziała zdziwiona mama Łukasza. - cześć Olka,
- dzień dobry. - przywitałam się. - a tak w ogóle to jak ma Pani na imię?
- Ania jestem. - powiedziała.
- to my idziemy do pokoju, - oznajmił mamie Łukasz.
weszliśmy do jego pokoju, zimne piwo już czekało na stoliku. usiadłam i zapaliłam szluga. Łukasz zaczął rozmowę  o moich 'ex' chłopakach. popłakałam się, jak tylko zaczęliśmy temat Mateusza. on wszystko zrozumiał i mnie pocieszał. później Łukasz zaczął mi się zwierzać, też nie miał lekko w życiu. później do niego wpadł Bartek z Gabryśką i tak posiedzieliśmy do 22, znaczy się ja posiedziałam, bo Gabi i Bartek jeszcze zostali, a ja już musiałam lecieć, bo przecież jutro do szkoły.
- jutro zdaję matmę, - oznajmiłam im na odchodne. - trzymajcie kciuki.
-  no pewnie. - powiedzieli wszyscy trzej razem.
- no to ja lecę. - pożegnałam się i wyszłam.
" przepraszam, że Cie nie odprowadziłem, no ale Bartek z Gabi siedzą, sama rozumiesz... :* " - takiego sms'a dostałam od Łukasza. " nie ma za co, rozumiem:) "  - odpisałam.

MIESIĄC PÓŹNIEJ
- jestem z nim! - krzyknęłam na wejściu do Gabi pokoju.
- cooo?! - zapytała zdziwiona przyjaciółka. - jak to?
- no normalnie. właśnie od niego wracam, i tak jakoś wyszło. - opowiadałam jej.
- no ja wiedziałam, że z wami coś będzie. - zaśmiała się. - kurde, ale się cieszę.
- dobra, ja już musze lecieć, bo mama na mnie z kolacją czeka. - pożegnałam się.
doszłam do domu, zjadłam kolację, wykąpałam się i zasnęłam z cudowną myślą, że dwa tygodnie wolnego - ferie zimowe... rano standardowa pobudka -  sms od Łukasza. " kochanie wstawaj! zaraz cię widzę u mnie. :* " ogarnęłam się i szubko pomknęłam do niego.
- co jest? - zapytałam zdyszana, wbiegając do jego pokoju.
- no nic, - powiedział spokojnie. - stęskniłem się.
- głupek - rzuciłam, i położyłam się w nie zrobionym jeszcze łóżku. on - leżał w samych bokserkach śmiejąc się ze mnie, że tak szybko przybiegłam, bo myślałam że coś się stało.
- no nie śmiej się - powiedziałam obrażona. - to nie jest zabawne.
- jest. - powiedział, i pocałował mnie. zaczął rozpinać spodnie, ściągać bluzkę.
- a pani Ania? - zapytałam odrywając się od niego.
- nie ma jej. - powiedział.
- ej, ale ja nie chcę znowu tego co było z Mateuszem. - powiedziałam.
- ale ja nie jestem Mateusz. - oznajmił. - wiesz, że mi możesz zaufać.
nagle ja znalazłam się pod nim...