niedziela, 1 lipca 2012

ROZDZIAŁ XXXIX

" no cześć:* już wstaje. do szkoły idę dzisiaj. " - odpisałam. ogarnęłam się w miarę, w międzyczasie pisałam z Łukaszem. wyruszyłam do szkoły, gdzie okazało się, że na koniec semestru z 3 przedmiotów wychodzi mi jedynka. ' oo nie! trzeba się wziąć.' - pomyślałam. przesiedziałam w szkole siedem godzin i pomknęłam do domu, odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i pouczyłam się na matematykę, bo jutro mam zdawać jakiś sprawdzian. około 18 zadzwonił do mnie Łukasz czy wpadnę na piwo do niego. powiedziałam mu ze mogę iść, ale jak po mnie wyjdzie. ogarnęłam się i wyszłam z domu. po jakiejś minucie drogi już zauważyłam Łukasza.
- no cześć. - rzuciłam.
- siema, siema. - odpowiedział. - mama się za Tobą stęskniła. - zaśmiał się.
- to fajnie. - uśmiechnęłam się.
- idziemy, bo zimno. - jęknął.
całą drogę do jego domu przegadaliśmy o głupotach. wdrapaliśmy się na to czwarte piętro. weszliśmy do środka.
- mamooo! - krzyknął Łukasz. - patrz kogo Ci prowadzę.
- ooo! - powiedziała zdziwiona mama Łukasza. - cześć Olka,
- dzień dobry. - przywitałam się. - a tak w ogóle to jak ma Pani na imię?
- Ania jestem. - powiedziała.
- to my idziemy do pokoju, - oznajmił mamie Łukasz.
weszliśmy do jego pokoju, zimne piwo już czekało na stoliku. usiadłam i zapaliłam szluga. Łukasz zaczął rozmowę  o moich 'ex' chłopakach. popłakałam się, jak tylko zaczęliśmy temat Mateusza. on wszystko zrozumiał i mnie pocieszał. później Łukasz zaczął mi się zwierzać, też nie miał lekko w życiu. później do niego wpadł Bartek z Gabryśką i tak posiedzieliśmy do 22, znaczy się ja posiedziałam, bo Gabi i Bartek jeszcze zostali, a ja już musiałam lecieć, bo przecież jutro do szkoły.
- jutro zdaję matmę, - oznajmiłam im na odchodne. - trzymajcie kciuki.
-  no pewnie. - powiedzieli wszyscy trzej razem.
- no to ja lecę. - pożegnałam się i wyszłam.
" przepraszam, że Cie nie odprowadziłem, no ale Bartek z Gabi siedzą, sama rozumiesz... :* " - takiego sms'a dostałam od Łukasza. " nie ma za co, rozumiem:) "  - odpisałam.

MIESIĄC PÓŹNIEJ
- jestem z nim! - krzyknęłam na wejściu do Gabi pokoju.
- cooo?! - zapytała zdziwiona przyjaciółka. - jak to?
- no normalnie. właśnie od niego wracam, i tak jakoś wyszło. - opowiadałam jej.
- no ja wiedziałam, że z wami coś będzie. - zaśmiała się. - kurde, ale się cieszę.
- dobra, ja już musze lecieć, bo mama na mnie z kolacją czeka. - pożegnałam się.
doszłam do domu, zjadłam kolację, wykąpałam się i zasnęłam z cudowną myślą, że dwa tygodnie wolnego - ferie zimowe... rano standardowa pobudka -  sms od Łukasza. " kochanie wstawaj! zaraz cię widzę u mnie. :* " ogarnęłam się i szubko pomknęłam do niego.
- co jest? - zapytałam zdyszana, wbiegając do jego pokoju.
- no nic, - powiedział spokojnie. - stęskniłem się.
- głupek - rzuciłam, i położyłam się w nie zrobionym jeszcze łóżku. on - leżał w samych bokserkach śmiejąc się ze mnie, że tak szybko przybiegłam, bo myślałam że coś się stało.
- no nie śmiej się - powiedziałam obrażona. - to nie jest zabawne.
- jest. - powiedział, i pocałował mnie. zaczął rozpinać spodnie, ściągać bluzkę.
- a pani Ania? - zapytałam odrywając się od niego.
- nie ma jej. - powiedział.
- ej, ale ja nie chcę znowu tego co było z Mateuszem. - powiedziałam.
- ale ja nie jestem Mateusz. - oznajmił. - wiesz, że mi możesz zaufać.
nagle ja znalazłam się pod nim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz