muszę wymyślić jakieś prezenty... nagle zrobiła się 19 i dzwoniła
do mnie Aga, że już do mnie jedzie.pożegnałam się z Łukaszem i z ' teściową. '. pod blokiem spotkałam Agę.
- no cześć. - przywitałam się.
- heej. - rzuciła.
- idziemy na górę, bo zimno. - powiedziałam i poszłyśmy na górę. mama siedziała z Romanem. udałyśmy się do mojego pokoju.
- kurde, ale jeszcze do sklepu by trzeba było iść... - rzuciłam.
- no wiesz... - powiedziała Aga, wyciągając coś z torebki. - z pustymi rękami nie przychodzę.
- no to gitara - zaśmiałyśmy się. - ej, a tak w sumie, to o co poszło dzisiaj na basenie? - zapytałam.
- ale chodzi ci o Patryka?
- no raczej...
- no, bo to jest tak, że my jesteśmy przyjaciółmi, ale... - przerwała.
- alee... co? - dopytywałam.
- on mi się coraz bardziej podobać. i jestem zazdrosna o jakieś laski, ja muszę wiedzieć gdzie idzie, z kim idzie, po co i takie rzeczy. rozumiesz?
- no rozumiem... - potwierdziłam. - no to bomba... dałaś czadu.
- ja wiem, że nie powinnam, bo Gabi... no ale ja nic na to nie poradzę. - powiedziała do mnie ze łzami w oczach.
- no, to będziesz musiała z nią pogadać...
- wiem, wiem...
- to ja po nią zadzwonię... - powiedziałam i wyciągłam telefon z kieszeni. Aga krzyczała że mam tego nie robić, ale ja czułam, że ona musi to wiedzieć. najwyżej będzie kłótnia. nie możemy jej okłamywać... powiedziałam jej, że chodzi o Patryka. rozłączyła się. nie minęły nawet 3 minuty, ja już miałam dzwonek do drzwi.
- o co chodzi? - wparowała jak oparzona.
- Aga ci to wyjaśni...- powiedziałam i wyszłam z pokoju, żeby one mogły porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz