sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ XLIV

byłam trochę wcześniej niż wszyscy. na klatce schodowej minęłam się z " teściową ", przywitałyśmy się i ja poszłam na górę, a ona do sklepu. weszłam do Jego domu, jak do siebie.
- no cześć. - rzuciłam.
- o, cześć. - przywitał mnie buziakiem.
usiadłam na łóżku i zaczęłam oglądać jakiś denny program w tv. po jakiś 15 minutach przyszła Aga, Gabi i Bartek.
- no to możemy omawiać. - rzucił Łukasz.
wszyscy zgodnie się zgodzili.
- to gdzie robimy sylwka? - zapytałam.
- ja mam wolną chatę, bo mama wychodzi gdzieś z przyjaciółką. - powiedział Łukasz.
u Agi rodzice byli w domu, u Gabi też mama była. Bartka ojciec - Roman, jak by się dowiedział o imprezie, to by za ciekawie nie było. postanowiliśmy, że domówkę zrobimy u Łukasza. pozostał jeden problem - mama Łukasza.
- Łukasz Ty z mamą porozmawiaj, pozwoli Ci. - rzucił Bartek.
- nie. ja z nią nie gadam, bo się z nią pokłócę.  - powiedział. - Olka pójdziesz ty z nią pogadać, bo Ciebie lubi.
- jasne, jasne. - powiedziałam z drwiącą miną.
- no tak! ona mi o Tobie dzień w dzień napierdala. - Łukasz rzucił z uśmiechem.
- dobra, ja pójdę. - zgodziłam się. - ale flaszkę mi za to wisicie wszyscy. - powiedziałam wskazując na wszystkich palcem.
- okej, idź już! - wszyscy równo powiedzieli.
wyszłam z pokoju, zamknęłam za sobą drzwi. pani Ania, jak zwykle siedziała w kuchni.
- dzień dobry ponownie. - przywitałam się z uśmiechem jeszcze raz.
- a cześć Olka. siadaj, siadaj. - powitała mnie.
- bo wie pani... - zaczęłam. - mam, znaczy my wszyscy mamy, pewną sprawę do pani.
- przejdź do rzeczy... - pośpieszała mnie.
- no, bo niedługo sylwester i wie pani...
- Olka dalej! wiesz, że mnie możesz prosić o wszystko, jak wiem jak to pomogę. - rzuciła z przyjaznym uśmiechem.
- no, bo ja mam taką prośbę, żebyśmy mogli sobie urządzić tutaj sylwestra. ja wiem, że się pani nie zgodzi. nie potrzebie zawracałam pani tyłek. - wykrztusiłam z siebie i wstałam z miejsca.
- siadaj młoda. - powiedziała, prawie rozkazując. - kto powiedział, że ja się nie zgodzę. pierwsze pytanie. ilu was tu będzie?
- no ja, Gabi, Aga i Bartek. - wyjaśniłam.
- w takim razie, możecie. - powiedziała, ja rzuciłam się na nią z uściskami. - tylko bez wariacji i policji.
- obiecuję, że będziemy grzeczni. - powiedziałam i pognałam do reszty.
wszyscy siedzieli w ciszy z minami grobowymi.
- nie zgodziła się nie? - zapytał Łukasz.
- mi się nie odmawia. - rzuciłam i usiadłam na łóżku.
wszyscy zaczęli mi dziękować. byliśmy tak uradowani, że moglibyśmy skakać do nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz