czwartek, 7 czerwca 2012

ROZDZIAŁ XXXII

obudziłam się w szpitalnej białej sali. siedziała przy mnie mama, Mateusz i Gabi.
- mamo... - wyjąkałam. - co się stało?
- nie wiem co się stało, jeszcze nie przyszły wyniki badań. - powiedziała zmartwiona.
- ja tego nie rozumiem... cały czas czułam się dobrze, ale nagle coś się stało... - nie zdążyłam dokończyć, gdy do pokoju wszedł lekarz.
- nie wiem jak mam to państwu powiedzieć ale... - wszystkim zaparło dech w piersiach. - Ola jest w ciąży.
nikt się nie odzywał przez dłuższą chwilę. w końcu Gabi przerwała tą ciszę pytaniem:
- to jakim cudem znalazła się w szpitalu, skoro ciąża to nie choroba?
- bo jest jeszcze coś... - powiedział lekarz, widać było u wszystkich przerażenie w oczach. - bo Olka ma niewydolność nerek. i po prostu była przemęczona, do tego doszło jeszcze piwo, ja wiem że wszystko jest dla ludzi, ale w tej sytuacji nie możesz teraz nawet go tknąć, po pierwsze ciąża, a po drugie nerki.
- o ja pierdole - powiedziałam po chwili.
- Olka wyrażaj się chociaż teraz. - powiedziała mama zaszokowana.
Mateusz i Gabi siedzieli ściskając mi ręce. Lekarz wyszedł z sali.
- Mateusz może się  wytłumaczysz... - powiedziała mama, patrząc na niego wzrokiem zabójcy.
- no ale co mam powiedzieć? - spojrzał najpierw na mamę potem na mnie.  - no stało się, trudno.
- trudno? jak wy sobie poradzicie teraz?
- no jakoś trzeba będzie sobie radzić... - wyjąkał.
mama i Gabi później wyszły z pokoju porozmawiać z lekarzem  i później miały jechać do domu się wykąpać, przebrać, a przede wszystkim wyspać, bo przecież całą noc nie spały. ja zaczęłam rozmawiać z Mateuszem o ciąży o chorobie.
na następny dzień zostałam wypisana ze szpitala. lekarz umówił się na następną wizytę.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
czekałam na poczekalni cała zdenerwowana. siedziała ze mną Gabryśka, bo Mateusz nie mógł iść ze mną.
- Aleksandra Nowak. - wywołała pielęgniarka z gabinetu doktora.
- idę. - powiedziałam i wstałam.
weszłam do gabinetu, lekarz mnie zbadał i zapisał mi jakieś tabletki.
- coś się zmieniło z tymi nerkami? - zapytałam.
- no tak...
- czyli co?  - dopytywałam.
- bo będziesz musiała wybrać, czy ty czy dziecko. - zatkało mnie. - no bo to jest tak, że jak zaczniesz brać te tabletki co ci zapisałem, to Twoje dziecko praktycznie nie ma szans na przeżycie.
nie odpowiedziałam mu. wzięłam torebkę, wyszłam z gabinetu i po prostu się rozpłakałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz