sobota, 9 czerwca 2012

ROZDZIAŁ XXXIII

- co jest? - zapytała zmartwionym głosem Gabi.
- kurwa, - jęknęłam. - będę musiała wybierać czy ja czy dziecko.
- o ja pierdole. - wypowiedziała tylko to, widać było że ją zatkało.
bez słowa wyszłyśmy z tego chorego budynku. od razu zadzwoniłam do Mateusza i oznajmiłam mu, że musimy się natychmiast zobaczyć. po piętnastu minutach byłam już sama w parku, czekałam na Mateusza.
- no cześć kochanie, co jest? - podbiegł do mnie, i zapytał całując mnie w czoło.
- będę musiała wybierać czy ja czy dziecko. - wypowiedziałam szeptem.
stanął jak wryty, nie wiedział co ma powiedzieć.
- chyba trzeba będzie pogadać z moją mamą. - powiedziałam.
- no nie chyba tylko, na pewno tak. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
udaliśmy się od razu do mnie do domu, w międzyczasie zadzwoniłam do mamy, czy jest w domu. na szczęście była.  weszliśmy do domu, mama siedziała przy stole i paliła papierosa.
- mamo... - zaczęłam. - bo byłam u tego lekarza i on mi powiedział że... - łzy wylewały mi się z oczu. - że jak zacznę brać te tabletki na nerki, to dziecko nie przeżyje, a jak ja nie zacznę brać tych tabletek, to po paru miesiącach umrę ja.
- o boże. - wyjąkała i odpaliła kolejnego ćmika.
- według mnie. - wtrącił Mateusz. - powinnaś zacząć brać te tabletki, bo teraz masz tylko szesnaście lat, całe życie przed Tobą, w sumie to przed nami, a dziecko by to wszystko zmarnowało. tu nie chodzi o to że ja nie chcę tego dziecka czy coś w tym stylu, ale to jest jeszcze za wcześnie. - powiedział.
- ja się zgadzam po całości z Mateuszem. - oznajmiła mama. - ja rozumiem, że ty chcesz tego dziecka, ale teraz jeżeli masz wybór albo ty, albo ono, to lepiej żebyś ty przeżyła...
- no w sumie to macie rację. - rzekłam po chwili.
- Olka, bo my nie chcemy Cię tracić. - wypowiedział Mateusz.
- a ja nie chcę tracić jego. - powiedziałam patrząc na brzuch. - no, ale trudno... jeszcze nie jego czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz