sobota, 30 czerwca 2012

ROZDZIAŁ XXXVII

rano obudziliśmy się na mega wielkim kacu. Gabi do nas wpadła na fajkę i musiała lecieć, bo jechała na zakupy z mamą. wyjrzałam za okno, a tam śnieg. byłam lekko zdziwiona, ale później pomyślałam i w końcu był grudzień. dotarło do mnie, że ja nie mam kurtki na zimę...
- mamoooo! - wrzasnęłam.
- co? - zapytała, siedząc w kuchni.
- chciałam Ci oznajmić, że ja nie mam kurtki zimowej... - stanęłam w drzwiach kuchni.
- no, to ja Ci dam pieniądze i sama sobie po mieście poszukasz, bo ja jak mam iść z Tobą na zakupy to jestem ciężko chora. - zaśmiałyśmy się.
mama dała mi pieniądze i poprosiłam Bartka żeby poszedł ze mną, bo mi się nie chciało samej chodzić. pochodziliśmy po sklepach i kupiłam sobie kurtkę, buty i bluzę.
- idziesz ze mną? - zapytał nagle Bartek.
- ale gdzie?
- no do kumpli moich na chwilę, bo muszę coś załatwić.
 - no mogę iść, ale najpierw idziemy do domu, bo ja muszę się przebrać.
- okej, to idziemy, bo czasu nie ma. - powiedział ciągnąc mnie za rękę.
poszliśmy jak najszybciej do mnie, przebrałam się i poszliśmy. to było jakieś 10 minut drogi od mojego domu. weszliśmy do jednej z klatek długiego bloku. 
- no to teraz popierdalamy na czwarte piętro. - oznajmił mi Bartek.
- o dżizys, ja pierdole. - powiedziałam załamana. - pojebało do reszty? 
- niee, - zaprzeczył.  - to nie jest moja wina. 
doszliśmy na to czwarte piętro, zadzwoniliśmy do drzwi. otworzyła nam kobieta, trochę starsza.
- dzień dobry, - przywitał się Bartek. - jest Łukasz? 
- a cześć Bartek - przywitała się kobieta. - no jest, wejdźcie. 
weszliśmy do środka, Bartek wskazał mi gdzie mam iść. otworzyłam drzwi do pokoju, zaraz za mną wszedł Bartek. 
- całkiem dużo tu ludzi.  - zaśmiałam się. 
- no, jak zawsze. - powiedział chłopak siedzący na łóżku i palący papierosa. 
- to masz wesoło. - powiedziałam do niego. 
- a tak w ogóle, to Łukasz jestem.  - przedstawił się. 
- Olka jestem. - podałam mu rękę. 
- no, to jest Adi, Alex, Paweł i Robert. - powiedział Bartek, przedstawiając wszystkich po kolei.
- macie coś do picia? - zapytałam. - strasznie chce mi się pić. 
- no mamy, - powiedział Łukasz. - chodź ze mną do kuchni, to Ci dam. 
poszłam z nim do kuchni, przy stole siedziała ta kobieta. 
- mamuś, to jest Olka. - powiedział Łukasz przedstawiając mnie. 
- ładną dziewczyną jesteś Ola. - powiedziała mama Łukasza.  
- dziękuję. - uśmiechnęłam się pod nosem. 
- co chcesz do picia? - zapytał. - piwo, wódkę, colę... 
- obojętnie. - rzuciłam.
wyjął z lodówki żubra. Łukasz poszedł do pokoju, a ja usiadłam z jego mamą i zaczęłyśmy rozmawiać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz