poniedziałek, 20 lutego 2012

ROZDZIAŁ XI


ściągnął mi bluzkę, ale rozum wziął górę nad sercem. 
- Mateusz. nie. - szepnęłam mu do ucha. spojrzał na mnie bardzo troskliwym wzrokiem.
- okej, nie chcesz to nie. kiedyś na pewno samo z siebie wyjdzie. - powiedział. 
- dokładnie. - potwierdziłam - ja już muszę mykać do domu, bo muszę na matmę się pouczyć. 
- no dobra no, to ja cię odprowadzę. - zgodziłam się. wyszliśmy z domu. wieczór. piękne gwiazdy. księżyc rozświetlał nam drogę. 
- zimno mi. - wyjąkałam. nie odpowiedział nic. ściągnął z siebie bluzę, niebieską, ogromną, z kapturem i założył mi na ramiona. - a tobie nie jest zimno? - zapytałam.
- nie. - powiedział. - coś ty. 
szliśmy tak chyba z 10 minut gdy nagle już byliśmy pod moją klatką. po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. tematy nam się nie kończyły. na pożegnanie zaczęliśmy się całować. nie mogliśmy się od siebie oderwać. pożegnaliśmy się po długim pocałunku. weszłam na górę cała szczęśliwa.  mama była w domu od razu zauważyła, że jestem jakaś taka inna.
- a ty co mała? - powiedziała z uśmiechem. 
- nic. - odwzajemniłam uśmiech. robiąc sobie kanapkę.
- co ci się stało, że ty taka szczęśliwa? zakochałaś się czy co? 
- no coś ty? byłam u Gabi i komedię oglądałyśmy. - odpowiedziałam jej przekonująco, szkoda tylko że siebie tymi słowami nie przekonałam. mama wyszła z kuchni, a ja poszłam się pouczyć matematyki, ale nie mogłam, bo w głowie tylko myślałam o nim. z głośników wydobywały się bity chady. nie mogłam się uczyć. wykąpałam się i poszłam spać. zasnęłam. obudziłam się rano, zdziwona że budzik jeszcze nie zadzwonił. spojrzałam na zegarek ' 10:10 '. 
' kurwa mać, znowu się spóźnie. dzisiaj środa więc lekcje mam do 12:30. pierdolę nie idę. nie chce mi się. ' - pomyślałam, i poszłam dalej spać. obudziło mnie walenie do drzwi. otworzyłam, a tu Gabi wkurzona. 
- co jest? - zapytałam zaspana. 
- nic. 
- jak nic? 
- no nic. 
- co ty tu robisz tak w ogóle? - spytałam.
- nic, nie poszłam dzisiaj do szkoły, bo mi się nie chciało. i chuj, wkurwiona jestem w chuj. 
- czemu? - wypytywałam. 
- no bo, Patryk kurwa jasna mać, oznajmił mi że za dwa miesiące wyjeżdża do Anglii z rodzicami. - odpowiedziała lekko wkurwiona ze łzami w oczach. 
- jak kurwa wyjeżdża? 
- no normalnie, jego rodzice go ściągają stąd tam, - mówiła. - no bo oni tam mieszkają, czyli w Anglii i chcą żeby on tam przyjechał, bo nic się nie uczy czy coś i oni sobie z nim przez odległość rady nie dadzą czy coś. nie wiem chuj w to. nie mogę w to uwierzyć że wyjeżdża, kurwa mać. - zdenerwowana rozpaliła szluga. 
- no ja też nie. - powiedziałam. 
później stwierdziłyśmy, że przejdziemy się do Patryka i sobie z nim porozmawiamy. tak więc zrobiłyśmy i wpdałyśmy do jego mieszkania jak burza. 
- co ty odpierdalasz? - krzyknęłam na wejściu. 
- ja? pojebana jesteś jakaś? - powiedział do mnie zaspany, stał w samych bokserkach. 
- no tak ty. kurwa wyjeżdżasz? gdzie kurwa? jak? po chuj? czemu? - zadawałam mnóstwo pytań. 
- pewnie Gabi ci już wyjaśniła. - odpowiedział. 
- no niby tak, ale ja i ona nie chcamy żebyś wyjeżdżał. -powiedziałam już spokojnie. - jesteś naszym przyjacielem. kurwa przyjaciół się nie zostawia. 
- to jeszcze nie jest pewne, że wyjadę. 
- aha - powiedziałam zdziwiona. 
usiadłam, rozpaliłam szluga, i tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy o całej tej sytuacji, gdy nagle ktoś wszedł do mieszkania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz